środa, 22 maja 2013

Rozdział ósmy.

      Próbuję sobie coś uświadomić siedząc bezczynnie na kanapie w jego salonie. Przygotowuję się na jakiś konkretny ruch z mojej strony, ale kompletnie nie mam pojęcia co robić. Łapię się za szyję i szukam w niej jakiejś boskiej interwencji. Mocno zaciskam rękę wbijając paznokcie. Kwilę lekko, gdy czuję lekki ból w okolicach szyi. Ze złości robię sobie krzywdę... nie jest dobrze.
     Nie orientuję się nawet kiedy siada blisko mnie. Ewidentnie za blisko. Czuję jego zapach. Wypełnia on moje nozdrza, a ja oddycham nierównomiernie tym doznaniem. Rozpadam się. Kładzie swoją rękę na moim udzie i w udręce próbuję odnaleźć mój wzrok. Siedzę sparaliżowana jego dotykiem. Przez chwilę... przez długą chwilę nie czynie się na żaden ruch. Co powinnam zrobić? Oddalam się od niego niespiesznie powodując utracenie dotyku jego dłoni. Mruży oczy, po czym przymyka je zdumiony moją reakcją.
    - Co się dzieję, Ana? - szepcze nie bardzo przekonany. Czemu szepcze? Jego głos jest zduszony. Chciałabym, żeby mnie dotknął, ale moje ciało zdradzi mnie, gdy poczuję dotyk jego dłoni. Po prostu, nie wykonam tej rozmowy, tak jak bym chciała. Patrzę na niego przez chwilę, zastanawiając się dokładnie co powinnam powiedzieć, od czego zacząć. Jest wyczekujący.
    - Nic - odpowiadam cicho - Chcę jedynie porozmawiać.
    - O czym? Jest coś co chcesz wiedzieć? - pyta pewniej, nie do końca świadomy przebiegu tej rozmowy. Och, Harry to nie będzie takie proste. Po prostu muszę wydusić z siebie wszystko.
    - Nie bądź na mnie zły, dobrze? - zaciska pięści co powoduje u mnie dreszcze. Ale to nie są przyjemne dreszcze. To dreszcze strachu... I nie mam pojęcia, czy mówić dalej. Coś jest nie tak. Jestem po prostu przerażona - czemu to zrobiłeś? - mruży oczy jakby nie rozumiał pytania.
    - To znaczy?
    - Zacisnąłeś pięści. - mówię cicho. Właściwie po co mu to mówię? Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Otwiera szeroko oczy, ze zdziwienia i z czego jeszcze ... z przerażenia?
     - Nie zrobiłem tego świadomie - szepcze z nieodgadnionym tonem, jak dla mnie.
     - Przeraziłeś mnie. - słowa same uleciały z moich ust. O rany! Patrzy na mnie z rezerwą.
     - Ana...? - przybliża się znacznie, a ja oddalam. Jego udręka jest namacalna. - Ana, proszę.
     - Przestań... po prostu tego nie rób. Chcę porozmawiać. - mówię dość wyniośle i dziwię się samej sobie. Wytrzymałam i nie uległam mu... przynajmniej jeszcze. - Zastanawiam się właśnie nad tym. Czasami zachowujesz się dziwnie. - mur się burzy i zaczynam wyrzucać z siebie wszystko - Jesteś wesoły i radosny, po czym stajesz się całkowicie chłodny. Nie wiem co się w tobie kryję, Harry. Nie mam pojęcia, ale muszę wiedzieć dlaczego tak się dzieję, dlaczego taki jesteś. To mocno dezorientujące.
    - Nie chcesz tego wiedzieć - trzyma się swojego. Jego głos jest zbyt cichy.
    - Oczywiście, że chcę! - krzyczę, niemal nie wytrzymuje napięcia jakie na mnie napiera. Jest tak strasznie irytujący. Czy on tego nie dostrzega?
    - Odejdziesz kiedy się dowiesz - to już szept, a ja zamieram. Opiera łokcie na kolanach i pociera dłońmi twarz. Może na zasadzie uzyskania ulgi. Nie chcę kończyć tej rozmowy. Będzie trudno, ale chcę się dowiedzieć.
    - Po prostu to powiedz.
    - Rany, Ana! Nie rozumiesz? Odejdziesz ode mnie zanim się zorientuję. Nie chcę tego. Czy nie możesz tego zrozumieć? - wybucha w końcu, a mnie zasycha w ustach. Nie jest dobrze.
    - Nie odejdę. Po prostu to powiedz. - szepczę, schodząc z wyniosłego tonu. Zastanawia się przez chwilę i nie wiem, czy ma zamiar zaczynać, czy może dodać swój kolejny komentarz na ten temat.
    - Byłem inny. Kompletnie inny. - mówi cicho - Boże nie wiem czemu ci to mówię - zamyka oczy - Uprawiałem ostry seks z kobietami, które tego właśnie chciały. Czasami nawet potrafiłem zrobić im krzywdę. - otwieram szeroko buzię. O rany! Nie do końca jednak wiem, czy chciałam to wiedzieć. Nie mam pojęcia co powiedzieć. Nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. Patrzy na mnie przeszywającym wzrokiem, niemal szukając mojej reakcji, która ma ogromne opóźnienie.
    - Już tego nie robisz, prawda? - szepczę. Niemal bezgłośnie.
    - Nie! Nie, Ana, już nie. Od kiedy poznałem ciebie. - odpowiada, a w jego głosie słychać szczerość - jednak nadal czasami tego potrzebuję - nie jestem pewna, czy w ostatnim zdaniu chciałabym słyszeć tą szczerość. To dla mnie nowość.
    - Ktoś wie? Zespół? Rodzina? - pytam szeptem, jeszcze nie otrzęsiona z nowin. Nowiny dnia!
    - Nie. Chłopaki z zespołu nie wiedzą, rodzina też nie wie. Zresztą nie wydaję mi się to dziwne. - odpowiada formalnie, a mnie zasycha w ustach. - wiesz tylko ty. 
    - To oznacza, że gdy mnie poznałeś, miałeś zamiar, abym była twoją... - bark mi słowa na określenie takiej dziewczyny. Cóż, mogę powiedzieć? Zanim zdążę, Harry mnie wyprzedza. 
    - Mówiąc szczerze, taki był zamiar. Jednak coś się zmieniło. Nie mam pojęcia co, ale hamujesz we mnie tą chęć w jakimś stopniu. Nadal tego chcę, jednak nie tak bardzo jak wtedy. 
    - Wtedy? - pytam oszołomiona. Przeczesuję włosy w irytacji. 
    - Tak. Wtedy kiedy nie znałem ciebie. - Och, nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić. Przez chwilę zastanawiam się czy powinnam coś jeszcze powiedzieć. Jakie byłoby najlepsze pytanie do tej rozmowy? Widzę, jednak, że atmosfera jest napięta, więc decyduję się na jedno. Pójdę do domu. 
    - Myślę, że powinnam już iść - mówię nie do końca przekonana. Błądzę wzrokiem po pomieszczeniu. Unikam jego zielonych tęczówek, jakbym się ich bała. Muszę sobie to przemyśleć.
    - Ana? - w jego głosie słychać ból. O nie!
    - Muszę iść.
    - Nie zostaniesz? - pyta bez tchu.
    - Nie dzisiaj - wypuszcza powietrze z płuc. Na jego twarzy maluję się ulga, jakby moje słowa były czymś ważnym. "Nie dzisiaj".
    - W porządku. Odwiozę cię. - mówi pospiesznie. O nie! Nie będziesz mnie teraz zawoził do domu. Nie po tej rozmowie.
    - Poradzę sobie - syczę przez zęby. Och, to takie dziwne.
    - Ana - warczy.
    - Nie - protestuje i to tak jakby miała zaczynać się kłótnia. Jego oczy zrobiły się wielkie i ciemne. Jest przerażający. Wydaję mi się, że będzie coś mówił, ale przymyka tylko oczy, a to oznacza, że się zgadza. A to nowość! - dziękuję - wymuszam uśmiech i nim się orientuję jestem w jego ramionach. Jak się tu znalazłam? Póki mam czas, zaciągam się tym cudownym zapachem. Przez chwilę nieruchomieję i delektuje się dotykiem jego palców, które rytmicznie przesuwają się po plecach i biodrach tworząc nieznane szlaczki. Składa delikatny pocałunek gdzieś pomiędzy włosami.
    - Ślicznie pachniesz - mówi cicho, a we mnie wzbiera się radość i już... już mam ochotę tu z nim zostać. Wtem uświadamiam sobie, że robi to specjalnie.
    - Nie, Harry. Idę. Do. Domu - wyraźnie akcentuję każde słowo, aby dokładnie zrozumiał przekaz. Wzdycha ciężko. Pochyla się nade mną. Zakłada kosmyk włosów za ucho. Znam jego zamiar.
    - Robisz to specjalnie! - warczę - Przestań! Próbuję iść do domu.
    - A ja próbuję cię zatrzymać. Jeszcze nie jestem pewien czy wszystko w porządku między nami.
    - Zapewniam cię, że jeżeli zostanę, będzie gorzej. Nie ryzykuj - ostrzegam
    - Dobra! Idź już do tego domu. - wzdycha po raz kolejny - Będę pisał - krzyczy kiedy pośpiesznie udaję się do wyjścia.


***

Idę powoli w stronę domu. To wcale nie tak daleko, jakby się mogło wydawać. Nasza rozmowa przebiegła zdecydowanie za szybko, a mimo wszystko dowiedziałam się wszystkiego czego powinnam. Z moich rozmyśleń wyrywa mnie dzwonek sygnalizujący przychodzącego sms. Wzdycham i wyciągam telefon. 

Od Harry 16:56:
Nie złość się, proszę. Chcę tylko wiedzieć czy wszystko w porządku :) xx 

O rany! On tak serio? Nie mam ochoty odpisywać na tego sms-a. Jednak przypominam sobie złość w jego oczach, gdy przyszłam tu sama. Wolę nie ryzykować. 

Od Anastazja 17:00: 
Jesteś strasznie irytujący... 

Od Harry 17:03: 
Doskonale o tym wiem i bardzo mi się to podoba. 

Ojej. Chyba go nie uraziłam? 

Od Anastazja 17:07:
Chciałabym zobaczyć teraz Twoją minę...

Od Harry 17:11:
Jest groźna :) Co Ty masz z tymi kropeczkami...? 

Uśmiech oznacza, że już jest w porządku. Oddycham powoli. Dlaczego taki jest? Wiem, jednak, że mi się upiekło i nie zaczynam ponownej kłótni. 

Od Anastazja 17:18:
Co to za różnica... Okeej, a więc wszystko w porządku, nie musisz się martwić, nikt nie ma JAK NA RAZIE zamiaru nie zgwałcić. BLA BLA BLA. 

Od Harry 17:23:
Widzę, że poczucie humoru Cię nie opuszcza. Świetnie, bardzo się cieszę, że nikt JAK NA RAZIE nie ma zamiaru Cię zgwałcić! :)

Od Anastazja 17:30:
JAK NA RAZIE kończę rozmowę. Muszę się skupić na drodze. 

Od Harry 17:35:
JAK NA RAZIE się z tym zgadzam. 

Wbrew wszystkiemu, Harry potrafi być całkiem zabawny. Uwielbiam go za wszystko, nawet za to, że ma swoje mroczne strony. Jest moim kołem ratunkowym. I nie wiem, jakbym dała sobie radę, gdybym go straciła. To całkiem możliwe, więc odsuwam od siebie tą myśl.
   - Ana? - ktoś woła zaskakując mnie przy tym. To kobiecy głos. To chyba Alka. Odkręcam się, aby zobaczyć właścicielkę gładkiego i słodkiego głosu. Mój obraz ciemnieje z każdą sekundą. Nogi robią się jak z waty, a ja opadam zaskakująco miękko na chodnik.
    - Ana! Ana! O rany! Pomocy! Ludzie! - ktoś krzyczy, ale już nie wiem czyj to głos. Odpływam.