środa, 15 maja 2013

Rozdział siódmy.


    Przez chwilę zastygłam w bezruchu. Skrzywiłam się lekko tym doznaniem, a moje ciało przeszył ponowny ból. Zamknęłam przez chwilę oczy i jęknęłam lekko. To nie był jęk rozkoszy, w moim głosie ewidentnie było czuć ból. Znieruchomiał. 
   - Wszystko w porządku? - spytał z troską w głosie. Nadal napiera na mnie całą swoją osobą. Nie wyszedł ze mnie, a mimo wszystko poczułam ulgę. - Możemy przestać, Ana, nie musimy tego...
   - Nie. W porządku. Muszę się po prostu przyzwyczaić. - czułam, że moje policzki nabierają czerwonej barwy. Co jest ze mną nie tak? Właściwie dlaczego sobie na to pozwoliłam? Słyszę od niego ciągłe wyznania, które przyprawiają mnie o dreszcze. "Nie chcę cię skrzywdzić, Ana". Nie rozumiem znaczenia tych słów. Tak bardzo chciałabym wiedzieć, o co tak naprawdę tutaj chodzi. Głowę mam zmieszaną od moich nietypowych myśli. Praktycznie nie znam człowieka z którym się w tej chwili kocham. 
     - O czym myślisz? - pyta i wsuwa się tym razem ostro. Łapię głośno powietrze.
     - Aaa! - krzyczę, czując w głębi ciała dziwnie ukłucie. 
Nieruchomieje i przygląda mi się uważnie ciężko dysząc. Jego oczy, jego dotyk... to frustrujące uczucie. 
      - Jesteś taka ciasna. W porządku? 
Kiwam głową onieśmielona jego słowami. On nie ma za grosz wstydu? Zatrzymuję się i pozostawia mokre pocałunki na mojej szyi by ponownie wbić się we mnie mocno. Z mojego gardła wydobywa się coś na zasadzie jęku. 
     - Jeszcze? 
     - Tak - odpowiadam pośpiesznie i teraz już wiem... Chcę tego najbardziej na świecie. Chcę robić to właśnie z nim. Tak bardzo go pragnę. 
     - Chcę, żebyś doszła, Ana - szepcze Harry, niemal bez tchu. Słysząc jego słowa eksploduje. Rozpadam się pod nim w orgazmie. Dochodzi chwilę później i wykrzykuje moje imię, a to brzmi jak westchnienie. 
     Dyszę próbując unormować swój oddech. Moje złe myśli odleciały w niepamięć. Jedyne nad czym się teraz zastanawiam to... rany jakie to było niesamowite. Otwieram oczy. Harry opiera czoło na moim, nadal dysząc. Patrzy na mnie łagodnie, jednak nadal jest we mnie. Składa delikatny pocałunek na moich ustach i powoli się wysuwa. Wzdrygam się na to nieznane odczucie.
    - Chyba nie było tak źle? - uśmiecha się szelmowsko. Właściwie już nie wiem, czy to pytanie, czy stwierdzenie. - Mam nadzieję, że nie sprawiłem ci bólu.
Uśmiech znika z jego twarzy i pojawia się coś innego. To lęk. Lęk przed czym?
    - Nie! - odpowiadam natychmiast. - nie sprawiłeś mi bólu, ani przez chwilę.
    - Kłamiesz - skąd on to do cholery może wiedzieć. Uśmiecham się, choć nie wiem co jest powodem mojego uśmiechu. Twarz mu łagodnieje.
    - Tylko troszeczkę - szepczę zadziornie, a jego rozbawienie jest już oczywiste. - Chcę to zrobić jeszcze raz.
    - Poważnie? - pyta bez tchu. Och, jak pięknie teraz wygląda. Włosy ma potargane i co chwila je przeczesuje. Oczy błyszczą mu jak świetliki, a jego ciało zapiera mi dech w piersiach. Ten mężczyzna jest chyba idealny...


***


    - Gdzie Ty się podziewałaś? Myślałam, że wrócisz! - krzyczy rozzłoszczona. Reprymenda, jak najbardziej w jej stylu. 
    - Nie jestem dzieckiem, Alka! Radzę sobie. - syczę, mimo tego, że jest aż czerwona ze złości. Twarz wyraża tylko złość, nic więcej. - Jesteś naprawdę zbyt opiekuńcza. Jesteśmy w tym samym wieku kochanie. Czy ja też robię ci awanturę o to, że zostałaś u chłopaka? 
Twarz jej łagodnieje i uśmiecha się lekko. 
    - Przepraszam - odpowiada zawstydzona - a więc byłaś u Harry'ego, no naprawdę, Ana, było tak od razu. Nie mów, że to zrobiliście - przewracam oczami i szybkim ruchem idę do swojego pokoju. - o rany! zrobiliście to! Ana! - krzyczy za mną kiedy znikam jej z pola widzenia. Nie słyszę kroków, więc oddycham spokojnie, niemal z ulgą. Poszła sobie... Siadam na łóżku i wyjmuję telefon. Wiadomość od Harry'ego powoduje ogromny uśmiech na mojej twarzy. To coś niesamowitego. Ja właśnie kilka godzin temu kochałam się z tym chłopakiem!

Od Harry 11:20 :
Brakuje mi Ciebie. Szkoda, że nie zostałaś dłużej :)

Uśmiecham się do małego ekraniku. Opanowuje się z tej dudniącej radości i odpisuje.

Od Anastazja 11:25:
 Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z mojego uśmiechu, który widnieje w tej chwili na mojej twarzy? Jest wywołany głównie przez Ciebie :)

Od Harry 11:38:
To jest pytanie? Jeżeli "głównie przeze mnie". Oczywiście! Jestem zaszczycony, tak jak wczorajszego wieczoru... :D 


PS: BYŁO CUDOWNIE! 


Od Anastazja 11:42:
 ŚWINTUCH! A teraz, z łaski swojej mi nie przeszkadzaj! 

    Odkładam telefon i kieruję się do łazienki. Mogę być jeszcze bardziej szczęśliwa? Dręczy mnie jedynie, jedna rzecz. Czemu on sądzi, że mnie skrzywdzi? To jest przytłaczające. Woda oczyszcza mnie ze wszystkich problemów, które mnie w tej chwili otaczają. Myślę tylko o jednym, muszę z nim porozmawiać, to oczywiste. Chcę wiedzieć wszystko.
   Okręcona ręcznikiem udaję się do kuchni. Śniadanie czeka na stole. Chyba muszę się odwdzięczyć Alce. Mam tyle na głowie, że już nawet nic nie robię w tym mieszkaniu. Siadam, czując na sobie przeszywający wzrok koleżanki. Unoszę brwi pytająco. O co chodzi?
    - Coś się stało? - nie kryję zdziwienia. Zachowuję się inaczej... Nie mam pojęcia co jest przyczyną jej załamania. Załamania? Tak to mogę nazwać? Cóż, inaczej chyba nie potrafię.
     - Przepraszam cię, Ana. Tak bardzo cię przepraszam, Annie! - mówi oszołomiona. O rany! Co to ma znaczyć? Otwieram szeroko buzię ze zdziwienia. - wiesz doskonale za co! Nie rób takiej głupiej miny i nie udawaj idiotki - wybucha. To już w jej stylu, więc się odprężam.
     - Okej? - robię ponownie głupią minę, a ona uśmiecha się prawie przez płacz.
     - Przestań mnie rozśmieszać, okej? - mówi - próbuję jedynie załagodzić naszą sytuację. Ostatnio się od siebie mocno oddaliłyśmy. Tak mi brakuje naszych rozmów. Ja wiem, że mocno się do wszystkiego wcinam, ale...
     - Daj spokój! W końcu za to cię kocham - przerywam jej w połowie. Uśmiecha się. Och, to taki szczery i piękny uśmiech Alki!
     - Obiecaj mi, że będzie już dobrze - krzyczy - postaram się nie wcinać, a ty postaraj się dostrzegać fakt, że już psychicznie nie wytrzymuję, kiedy mi nie mówisz co ci leży na sercu - śmieję się.
     - Dobrze - nie potrafię powstrzymać uśmiechu.
     - No co?
     - Ty.
     - Och, przestań! - odpowiada - Muszę wyjść, idę na zajęcia z dziennikarstwa. Trzymaj się ciepło.
     - Myślałam, że dotrzymasz mi towarzystwa "przyjaciółko" - zaznaczam w powietrzu cudzysłów, na co ona przewraca teatralnie oczami. - to nie było przyjemne! - krzyczę, kiedy znika za drzwiami.


***


Łapię szybko telefon do ręki i siadając po turecku, patrzę w wiadomość. 

 Od Harry 11:50:
 Jakże bym śmiał Ci przeszkadzać?! Nie mam nawet zamiaru, nie wiem jednak czy Twój ton rzeczywiście mi się podoba.

Mrużę oczy. O co mu może chodzić? Przypomina mi się, że miałam z nim poważnie porozmawiać. Naprawdę muszę to zrobić, jeśli chcę się czegoś konkretnego dowiedzieć. Czasami potrafi być zaskakująco dziwny i właściwie nie wiem dlaczego. 

Od Anastazja 13:38:
Musimy się spotkać. Najlepiej teraz. 

Od Harry 13:42
Teraz? Cóż, nie wiem czy będę miał dla Ciebie czas... 

Od Anastazja 13:49
Mówię poważnie, Harry... 

Od Harry 13:55
Okej... czuję, że to będzie poważna rozmowa. O 15 u mnie? Przyjadę po Ciebie. 

Od Anastazja 14:02
Zakładam, że ostatnie zdanie nie jest pytaniem? W porządku... zgadzam się na wszystko. 

Od Harry 14:10
Bystra z Ciebie dziewczyna. Bardzo się z tego cieszę! Do zobaczenia! 


***

     Wraca mi zdolność myślenia. Zbliża się 15, a ja stoję przed jego apartamentem. Nie sposób było mi tyle czekać, aż przyjedzie. Może się wkurzyć, że przyszłam sama? Oby nie. Nie mam pojęcia jak ułożyć wszystkie pytania. Chciałabym się tyle dowiedzieć. Patrzę jeszcze raz na zegarek. 14:40. To już niedługo. Nie ma odwrotu sytuacji. Proszę tylko o jedno. Niech on nie będzie na mnie zły, za tą dociekliwość. Jestem cholernie chętna informacji na jego temat. Słyszę kroki... idzie do drzwi wyjściowych. O rany! Zdążę spojrzeć na godzinę. 14:55. Cholera! Myślałam całe 15 minut. Jest taki punktualny. Otwiera drzwi, a ja zamieram. Trwa chwila ciszy. Wstrzymuję oddech, a on jakby nieświadomy ze wzrokiem opuszczonym w ziemię rusza przed siebie. Nasze spojrzenia się krzyżują. Mruży oczy i przeszywa mnie wzrokiem. Tym wzrokiem, który jednocześnie onieśmiela i wzbudza radość. Jest zły? Jestem ciekawa. Jestem również ciekawa co jest powodem tych złości. O rany! Nie mogę wypowiedzieć, ani jednego słowa. Po prostu stoję. Stoję jak wryta w ziemię. Nie mogę się ruszyć, moje ciało jest sparaliżowane. 
    - Ana? - szepcze w końcu cicho. Przez moje ciało przebiega milion dreszczy. W końcu się poruszam. 
    - Cześć - mówię nieśmiało - przepraszam... po prostu... - brak mi słów. Nie wiem, jak mam się my wytłumaczyć. Coś jest nie tak. Da się wyczuć dziwne napięcie. Gdzie jest atmosfera z sms-ów? Zniknęła w dal. Chyba jej nie przywrócimy... nie dzisiaj. 
    - Nie przygryzaj wargi, Anastazja. - mówi cicho, ale słychać złość w jego głosie. Przeczesuje włosy. Stara się stłumić gniew. - Dlaczego przyszłaś sama? Miałem po ciebie przyjechać. 
    - To robi jakąś różnicę? - zadaję pytanie. Przez chwilę myśli. Otwiera usta, po czym zamyka je w udręce. 
    - Tak, to robi dla mnie ogromną różnicę - odpowiada podkreślając wyraźnie słowo "ogromną". Cóż, a to ciekawe. 
    - Przepraszam - szepczę i łapię za skrawek jego koszuli. Miętoszę go w ręku, starając się uspokoić emocje jakie mną poruszają. Łagodnieje automatycznie - mieliśmy porozmawiać, mogę wejść? - zamiera, gdy delikatnie pocieram jego klatkę piersiową. 
    - Jasne - odpowiada bez tchu. Czuję się zdecydowanie lepiej.








~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cudowna pogoda! Aż chce się coś robić :)
Szczerze mam już dość szkoły. Chyba ona najbardziej mnie przytłacza i w niej jest nagromadzone najwięcej stresu. Jednym słowem mnie niszczy... 
Mimo wszystko, chce się żyć! 
Zapraszam was do czytania rozdziału :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz